Nieproszony gość

Rejs powrotny po jednym z weekendów poza Doha. Udaje mi się znaleźć rząd z trzema pustymi miejscami, więc mogę się wręcz rozłożyć i zrelaksować. Bez znaczenia, że to ostatni rząd na A320, więc tuż przy toalecie i bufecie. Liczy się wygoda.

Pierwsze cztery godziny mijają komfortowo, przez większość czasu oglądam filmy siedząc przy przejściu.

Wychodzę do łazienki. Gdy wracam okazuje się, że na siedzeniu, które dotychczas zajmowałem w „moim rzędzie”, siedzi pasażerka (z Japonii). Zdarzało mi się nie raz doświadczyć podobnych sytuacji tuż po starcie, ale nigdy na 40 minut przed lądowaniem!

Chwila konsternacji. Wyprosić? Japonkę? W tym uroczym słomkowym kapeluszu? Dla tych 40 minut „osobistej wygody”?

– Na pewno spoczęła tu tylko tymczasowo, w kolejce do łazienki – myślę sobie. – A nawet jeśli nie, to miło byłoby zobaczyć, co z tej sytuacji wyniknie – ciekawość bierze górę.

Podchodzę, uśmiecham się i pokazuję, że chciałbym przecisnąć się do siedzenia przy oknie. Zaczynam czytać gazetę, ale od czasu do czasu zerkam na współpasażerkę i sprawdzam, czy ma się dobrze w mojej gościnie.

Pilot anonsuje początek zniżania. Włącza się sygnalizacja „zapiąć pasy”. Załoga zabezpiecza kabinę do lądowania.

Mój nieproszony gość z kraju kwitnącej wiśni nadal siedzi obok mnie.

Lądujemy. Szefowa pokładu uprzejmie wita pasażerów w Katarze i dziękuje za wspólną podróż. Nie tylko ona zresztą – oto mój gość, urocza Japonka w średnim wieku, zwraca się do mnie bez słowa, trzymając w ręce świeżo poskładane origami. Demonstruje jak ten przepiękny ptak z papieru porusza skrzydłami.

Pełen podziwu i wdzięczności odbieram ten niezwykły i niespodziewany prezent.

Arigato! – wykrztuszam z uśmiechem na twarzy.

Okazuje się, że Japonka nie czekała jednak w kolejce do toalety. Co było jej motywacją do zmiany miejsca tuż przed lądowaniem, na zawsze pozostanie tajemnicą.

Nigdy również nie zrozumiem dlaczego akurat ja zostałem obdarowany tak niezwykłym prezentem.

Życie czasem sprawia miłe niespodzianki i to w najmniej oczekiwanych momentach. Nauczyłem się, że aby z nich skorzystać, trzeba się na nie otworzyć. Jak? Na przykład reagować przeciwnie do dotychczasowych nawyków: mówić sobie „tak” tam, gdzie wcześniej mówiło się „nie”, skręcać w prawo zamiast w lewo, akceptować zastaną sytuację zamiast się jej opierać…

Odkąd zacząłem to stosować okazało się, że za takim zakrętem o 180 stopni kryją się bezcenne doświadczenia. To z pozoru banalne rozwiązanie wcale nie jest takie proste do zastosowania, ale twierdzę, że warto próbować – zwłaszcza w czasie podróży po świecie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.