Po powrocie z Nowego Jorku zrozumiałem dlaczego mojej szefowej zdarza się tam polecieć nawet na dwa dni. Każdy ma pewnie swoją opinię na temat Big Apple – ja na przykład byłem sceptycznie nastawiony, ale właśnie zmieniłem zdanie.
To miasto mnie rzuciło na kolana pod wieloma względami. Bynajmniej nie chodzi o tempo życia mieszkańców czy ogrom drapaczy chmur na Manhattanie, lecz o mieszankę ras, języków, nieskończony wybór przyjemności kulinarnych – to po pierwsze. Ponadto w moim odczuciu nie jest to typowe miasto z wysokimi budynkami stanowiącymi o liczbie zlokalizowanych tam instytucji finansowych czy hoteli. Patrząc na te wszystkie wysokościowce widać historię całego XX wieku, a nie tylko kilku ostatnich dekad i to właśnie jest tak ekscytujące. Trudno nawet porównywać Manhattan z City w Londynie, La Defense w Paryżu czy – za przeproszeniem – Sheikh Zayed w Dubaju.
Cztery dni w jednym mieście i tyle wrażeń. Bezpośredni lot z Doha to przy dobrych wiatrach trzynaście godzin – mój najdłuższy lot w życiu. Pierwszy raz za Wielką Wodą. Bezcennie było cały czas, ale chyba nic nie przebije tych dwudziestu minut spędzonych w powietrzu nad Manhattanem. Tak, nadal spełniam marzenia! Jeśli chcecie podpatrzeć jak się to robi w Nowym Jorku, to zapraszam na zdjęcia.