Coraz większe. Nieprzerwane. Przyszły po ponad czterech miesiącach nieprzerwanego pobytu nad Zatoką.
Zaczyna się tęsknić za wszystkim, za przyjaciółmi, rodziną, ale głównie chyba za uliczną normalnością. Może tylko języka polskiego mi nie brakuje, bo mam go tu na co dzień (dostęp do Internetu i tutejsi polscy znajomi…)
Zacząłem łapać się na tym, że w każdej wolnej chwili obmyślam plan podróży do Polski. Kiedy wyjechać, którą linią lotniczą, którym lotem, na którym europejskim lotnisku się przesiąść (kto mnie zna, ten wie ile potrafię o tym myśleć). Którędy będzie najszybciej, najwygodniej i żeby zminimalizować ryzyko niespodzianek typu ‘offload’. Z tych przemyśleń na razie niewiele wynika, bo wycieczka nad Wisłę pozostaje w sferze marzeń – najpierw przecież muszę dostać akceptację kilku dni wolnych od szefa. Mam nadzieję, że przyjazd choćby na chwilę będzie możliwy pod koniec listopada.
Na razie więc planuję dalej, ale nie zapeszam.