W zeszłym tygodniu mieliśmy tu nad Zatoką małą zawieruchę. Widoczność ograniczona, drapacze chmur ledwo widoczne z daleka. Samochód zakurzony przez noc jak nigdy dotąd (kurzy się zawsze, ale nie aż tak, jak wtedy).
Ale to i tak jeszcze nic, w porównaniu z tym, co tu sie działo niedługo przed moim przyjazdem, na przykład w marcu. Jak to wyglądało z lotniczej perspektywy? Polecam wpis o bardziej prawdziwej burzy piaskowej na blogu Kapitana Piotra.