Obecne zasady rządzące wydawaniem wiz, a przez to także systemem sponsoringu są sprzeczne z międzynarodowymi konwencjami. Ostatnio krytykowane były nawet przez Stany Zjednoczone – największego katarskiego sojusznika – jako wspierające handel ludźmi.
O ile pracownicy umysłowi nie odczuwają zbyt wielu utrudnień z tym związanym w swoim codziennym życiu, o tyle sytuacja, w jakiej znajdują się niewykwalifikowani robotnicy jest naprawdę przykra. Sam przyjazd do pracy do Kataru dla ludzi z krajów Trzeciego Świata może być wygraniem losu na loterii. Jednak warunki, jakie napotykają tuż po przyjeździe mają się nijak do obietnic składanych przez pośredników pracy – płaca niższa przy jednocześnie dłuższych godzinach pracy, praktyczny brak możliwości wycofania się z kontraktu lub zmiany pracodawcy (wymaga zgody obecnego pracodawcy, sic!), nie wspominając już o niemożności opuszczenia kraju bez pozwolenia. Całkowita beznadzieja. Ponadto najtańsi robotnicy mieszkają w nieludzkich warunkach – najczęściej w specjalnych obozach poza miastem, w przepełnionych pomieszczeniach, w których łóżka nierzadko muszą dzielić z innymi w systemie zmianowym. O warunkach pracy na budowie i liczbie wypadków (śmiertelnych!) lepiej nie wspominać. W sumie po prostu koszmar, który trudno nam sobie wyobrazić …
System sponsoringu stwarza olbrzymie pole do nadużyć, o których w lokalnych gazetach można poczytać coraz częściej. Znane są przypadki, gdy sponsor domagał się pieniędzy od robotnika za wydanie pozwolenia na przejście do innego pracodawcy/sponsora lub ewentualnie zgody na opuszczenie kraju!
Głosy krytyki tego stanu rzeczy można usłyszeć również z wewnątrz – niektórzy powołują się nawet islam, który nakazuje przestrzeganie praw człowieka.
Mając powyższe na uwadze, czyż nie należało by uznać organizowania przez Katar licznych konferencji na temat demokracji i praw człowieka za szczyt cynizmu?