Katarczyk siedzący po jednej stronie stołu. Szisza obok niego, tradycyjny biały strój na nim, w obu uszach słuchawki podłączone do najnowszego modelu telefonu, z którego płynie muzyka. Popija kawę turecką tudzież herbatkę marokańską.
Po drugiej stronie młoda kobieta, skośnooka. Raczej Filipinka. Popija swój koktajl z cząstkami owoców i chcąc nie chcąc wdycha opary sziszy lecące z przeciwnej strony stołu. Przez większość czasu jej oczy są skupione na oknie i tym co za nim.
Wspomniane osoby właśnie mają … randkę. Zanim opuścili knajpę i poszli w wiadomym kierunku spędzili w milczeniu chyba z godzinę. Typowy obrazek w Katarze, ale do tej pory nie zauważyłem parki, która nie zamieniłaby ze sobą ani słowa. Przez godzinę. Siedząc naprzeciwko siebie! Na tym polega rozumienie się bez słów w Katarze.
Ciekawe, czy znali swoje imiona chociaż? Czasem lepiej nie wiedzieć….