Pierwsze kroki na Czarnym Lądzie

Afryka. Kilka a czasem kilkadziesiąt minut nad i pod Równikiem. Minut szerokości geograficznej.

Pierwsze wrażenia jak z Indii. Nawet specyficzny zapach powietrza, którym odetchnęły moje płuca tuż po wyjściu z lotniskowego terminala wydawał się podobny (ale nie taki sam!).

Zabrzmi banalnie, ale nigdy nie czułem się tak białym człowiekiem! Żadnych szans na wtopienie się w tłum i spokojną obserwację życia ulicy. Okazuje się, że zwiedzanie Afryki nie jest tak proste jak zwiedzanie Azji, jest za to porównywalne pod względem ilości doświadczeń (zwłaszcza tych z kategorii bezcennych), ale już na pewno jest o wiele droższe. Nie wiem dlaczego, ale zawsze wydawało mi się, że ceny na tym relatywnie ubogim kontynencie afrykańskim powinny być względnie niewysokie. Nic bardziej mylnego. Podróżowanie po Kenii i Ugandzie może się okazać bardzo kosztowne, zwłaszcza na własną rękę. Przydają się umiejętności negocjacji nabyte w Wielkiej Różowej Szkole (w Azji z kolei szczególne umiejętności do udanych negocjacji nie są potrzebne).

Co najmniej pod jednym względem jest zgodnie z oczekiwaniami – trzeba się mieć na baczności na każdym kroku, bo wszelkiej maści naciągacze są wszędzie. Tu z kolei przydaje się doświadczenie z podróżowania po Dalekim Wschodzie.

Co mnie zaskoczyło? Tam nie mają McDonalda! Trzeba było chodzić po hotelach w poszukiwaniu toalet 😛

Szersza relacja i mnóstwo zdjęć już wkrótce.

Zebry w parku Masai Mara w Kenii

Koniec Ramadanu – może to już dziś?!

I po Ramadanie. To znaczy prawie. Przed nami długo wyczekiwane sześciodniowe wakacje. Nad Zatoką nic nie może być nieskomplikowane – żebyśmy jeszcze tylko wiedzieli, kiedy się te wakacje zaczną. W skrócie – dziś, w sobotę, około ósmej wieczorem dowiemy się wszyscy, czy mamy się jutro stawić do pracy na ósmą rano, czy jednak możemy już sobie lecieć w świat. Znajomi muzułmanie poradzili, aby się wsłuchać w muezzina w trakcie wieczornej modlitwy. Jeśli mędrcy stwierdzą, że księżyc wszedł w kolejną fazę, ogłoszony zostanie koniec Ramadanu, a tym samym święta, czyli idy. Tym samym modlitwa wieczorna będzie trwać jakieś 15 minut, zamiast, co typowe w Ramadanie, jednej godziny. Jeśli nie ogłoszą dziś, to na pewno ogłoszą jutro wieczorem i wakacje rozpoczynałyby się w poniedziałek (ale do pracy na te sześć i pół godziny w niedzielę będzie trzeba jednak pójść).

Cały Katar ucieka w tym czasie od pustynnych upałów, niektórzy w odwiedziny do ojczyzny, inni jadą zwiedzać. To znaczy lecą. Wyobraźcie sobie tę gorączkę na lotnisku w czwartek wieczorem czy wczoraj. Wszystkie samoloty oczywiście pełne. A tu jeszcze tłumy pracowników Qatar Airways chciałyby dostać się na pokład. Niestety – choć było blisko – nie pobito rekordu z zeszłego roku, kiedy na bilecie pracowniczym na jednym tylko locie do Bombaju próbowało (nieskutecznie) polecieć ponad 70 osób. Czyżby niektórzy, nauczeni doświadczeniem, wykupili tym razem pełne bilety?

Ja też uciekam za granicę. Będę odkrywać nowy kontynent, z czego relacja już wkrótce. Cierpliwości.

Eid Mubarak!

Michael Jackson po arabsku

Żeby nie było – Arabowie w dziszdaszach również potrafią się bawić. Królowi Popu też by się to spodobało, w końcu sam mieszkał przez pewien czas w Bahrajnie, w którym pod przykryciem czarnej abaji uciekał przed paparazzi. A dlaczego nie w Katarze?

Katarscy szejkowie a sprawa stoczni

Rozbawił mnie komentarz zamieszczony w Tygodniku „Polityka” z 29 sierpnia (nadrabiam zaległości po niedawnej wizycie w Polsce):

Całe szczęście, że naszych stoczni nie kupiła podejrzana spółka z Kataru, bo minister Grad poinformował właśnie o wpłynięciu atrakcyjnej oferty od znacznie solidniejszego inwestora katarskiego. Podobno ma on tak dużo pieniędzy, że sam nie wie już co kupować, dlatego oferta kupna naszych stoczni wydaje się w sam raz dla niego. Szanse na sukces transakcji ma gwarantować fakt, że szefem rady nadzorczej nowego inwestora jest szejk Tamim bin Hamad Al-Thani, syn emira Kataru, zaś prezesem – pełniący funkcję premiera Kataru szejk Hamad bin Jasim bin Jar Al-Thani, z którym spotkał się niedawno we Francji premier Tusk. Jak wiadomo […] premier Kataru obiecał naszemu premierowi konkretną pomoc „na tyle, na ile może pomóc”. Obietnica dotyczyła co prawda sprawy poprzedniego katarskiego inwestora, ale z lektury prasy wiemy, że premier Kataru jest czwartym kuzynem absolutnego władcy Kataru, emira Hamada bin Chalifa Al-Thaniego, czyli tego samego, którego syn kieruje radą nadzorczą nowego inwestora. (Z doniesień mediów wynika zresztą, że radą nadzorczą poprzedniego inwestora katarskiego także kieruje syn emira Kataru, pytanie tylko czy ten sam, czy jakiś inny). Biorąc pod uwagę, że w Katarze wszyscy ubierają się tak samo, trzeba oczywiście zadać pytanie, czy premierowi Tuskowi zorganizowano we Francji spotkanie z właściwym szejkiem – premierem Kataru czy tylko jakimś kuzynem. Wątpliwości budzi także nieprzejrzysta struktura rodziny emira Kataru, dlatego CBA powinno zbadać, czy struktura ta nie została celowo zagmatwana i czy istnienie tak dużej rodziny nie jest przypadkiem sprytnym przekrętem obliczonym na skompromitowanie ministra Grada […]

Co fakt to racja – z Arabami niełatwo robi się interesy. Zwłaszcza jeśli okazuje się, że za swoje petrodolary wolą wykupić kurczaki ze wszystkich supermarketów, niż jakąś tam stocznię na Dalekiej Północy (co sugerował niedawno niejaki jack_ryan).

Na co komu zmywarka?!

Wieść niesie, że mieszkańcy Kataru mają problem z zainstalowaniem zmywarek tudzież suszarek w swoich willach czy mieszkaniach. Nikt używania takich urządzeń po prostu nie przewidział przy projektowaniu – w kuchniach brakuje miejsca oraz rur, do których można by to ustrojstwo podłączyć. W sumie z pralkami automatycznymi w większości domów jest tak samo – zużyta woda doprowadzana jest rurą do dziury w podłodze na środku kuchni czy łazienki. Taki ci u nas standard i już.

Szokuje ten fakt każdego nowoprzybyłego ekspata, o czym niejednokrotnie miałem okazję posłuchać. Tak było jeszcze kilka miesięcy temu w nowych budynkach. Nie miałem okazji sprawdzić, czy cos się w tej kwestii zmieniło, ale niby czemu miałoby się zmienić?

Zresztą na co komu zmywarka?! – świat idzie do przodu i cieszy się tymi – względnymi już raczej – luksusami, a w Katarze nic. Najwidoczniej nadal wolą zatrudniać pomoce domowe do zmywania albo i prania.

Katar okiem szejka

Dziś polecam film o młodym szejku Faisalu z As-Sanich. W tym krótkim obrazie pokazał nam dzień ze swojego życia – dowcipnie i z autoironią. Aż z przyjemnością się to ogląda. Dostępny pod tym linkiem.

I jeszcze drugi film – o młodej kobiecie z Kataru, która z dumą opowiada o sobie i  swoim kraju. Kliknij tu.

Filmy powstały w ramach festiwalu filmowego, który ma się odbyć na przełomie października i listopada. Festiwal filmowy w Doha?! Kto by pomyślał!? Zapowiada się całkiem interesujące wydarzenie.