Jedyny taki urlop

Wczoraj raniutko wróciło mi się z rajskich wakacji. Jako, że były bardzo udane, muszę trochę po nich odpocząć. Tak się złożyło, że najbardziej wyczerpujące były ostatnie dni. Przedostatniej nocy w ogóle nie spałem bo wspinałem się na jawajski wulkan, a ostatnia noc podobnie, tyle że spędzona w samolocie w drodze do Doha. I tu znowu były elementy rutyny – lądowaliśmy ok. 5.30, potem wsiadanie do stęsknionej i zakurzonej Suzi, szybki prysznic w domu i (po dwóch nieprzespanych nocach) … do pracy. Niespodziewanie w biurze byłem pięć minut przed czasem, tj. o 6.55. To się nazywa optymalne zarządzanie czasem.

Zdjęcia, dużo zdjęć, których już się tu niektórzy domagali, pojawią się wraz z szerszą relacją – obiecuję – pod koniec tygodnia. Póki co – jawajskie wulkany:

Bromo o wschodzie słońca

Kaliurang

Out of office

Właśnie bardzo dobrze się bawię z dala od Kataru, tj. jakieś 8 st. pod Równikiem. Rajska wyspa na Ziemi. Znaczy się Bali. Mam nadzieję, że chwilowy brak konkretniejszych wpisów zostanie mi wybaczony. Swoją drogą chyba zaczyna się właśnie faza (wielkich) powrotów do miejsc już zaliczonych. Dlaczego? – bo już wiem, że warto! I … czemu nie!?

Ptasie migracje

Widok ptaków w Doha jest dosyć rzadki, a zwłaszcza w takich ilościach. Wrażenia są tym większe, gdy klucze ptaków przelatują pośród naszych drapaczy chmur o zachodzie słońca. Nigdy w życiu nie widziałem tak długich kluczy ptaków. Jeden klucz z setkami ptaków „na pokładzie” za drugim. W równych odstępach co kilkadziesiąt sekund. Zupełnie jak samoloty lądujące na jakimś Heathrow. Człowiek od wieków pragnął unosić się w powietrzu jak ptaki, co po latach starań wreszcie się udało na początku ubiegłego wieku. Ale czy ktoś wtedy przewidział, że sterowanie ruchem lotniczym statków powietrznych na najbardziej zatłoczonych lotniskach na świecie też będzie wzorowane na naturze?

Ptasie migracje w Doha

Ptasie migracje w Doha

 Ptasie migracje w Doha

Ptasie migracje w Doha

Katar w Warszawie

Okazuje się, że w październiku zeszłego roku jakoś tak bez wielkiej pompy została otwarta ambasada Kataru w Warszawie. Nareszcie. Mieści się ona obecnie w hotelu Sheraton. Mam tylko nadzieję, że to kolejny krok w kierunku ułatwień wizowych, a także – co rozumie się samo przez się podobno – bezpośrednich lotów QR do stolicy Polski.

Flaga Kataru

Najwyraźniej relacje między obu państwami się zacieśniają, czego najlepszym dowodem była niedawna wizyta premiera Tuska w Dausze. Warto dodać, że Emir Kataru, JW Szejk Hamad bin Chalifa As-Sani złożył wizytę w Polsce już w 2002 roku i była to pierwsza oficjalna wizyta głowy jakiegokolwiek państwa znad Zatoki Perskiej w Polsce.

Pierwszy dzień wiosny

W tym roku wypada chyba 1 lutego. Przynajmniej w Katarze. Takie ciepełko, że w środku dnia ledwo wysiedziałem w samochodzie bez klimatyzacji, a to naprawdę coś – znacie mnie przecież – jeszcze kilka tygodni temu włączałem tu ogrzewanie w samochodzie w drodze do pracy rano, gdy temperatura spadała poniżej 20.

W ogóle tegoroczna zima była jakaś taka łagodna. Owszem, zmarzło się nie raz, nie dwa, ale jakoś tak bez przesady. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek w tym sezonie temperatura spadła poniżej 10 stopni, a to zdarzało się rok temu wiele razy. Te relatywnie wysokie temperatury nie oznaczają jednak, że mogłem zapomnieć o mojej farelce. Przydała się wielokrotnie. Wczoraj w nocy rozważałem włączenie klimatyzacji, więc doszedłem do wniosku, że mogę zacząć ją chować do szafy. Farelce więc mówimy od dziś stanowcze i zdecydowane NIE. Klimatyzacji też (tymczasowo) mówimy NIE.

Prawdziwa wiosna! Nareszcie!