Formuła 1 w Katarze?

Katar się stara o organizację wyścigów F1. w sumie to chyba nawet mamy spore szanse – do tej pory wyścigi odbywały się za miedzą, czyli w Bahrajnie, w przyszłym roku po raz pierwszy zostaną zorganizowane w stolicy Emiratów Arabskich – Abu Dhabi. Najwyraźniej lokalny klimat nie stanowi tak dużej przeszkody jak w przypadku Olimpiady. A tor? – oczywiście że jest już gotowy i co roku odbywają się na nim wyścigi motocyklowe światowej klasy. Na potrzeby F1 trzeba by go podobno trochę przebudować, ale to już przecież pestka. Pytanie tylko czy trzy wyścigi Formuły 1 w tak niedalekich miejscach to nie przesada?

Etihad Airways - nowe malowanie z okazji F1 w AUH

Władze Kataru nie zaprzestają starań o zwrócenie uwagi świata na ten malutki kraj i starają się o organizację coraz większej liczby globalnych wydarzeń sportowych  – po odrzuceniu oferty Doha na igrzyska olimpijskie w 2016 roku pojawiły się głosy, że będziemy się starać o organizację piłkarskich mistrzostw świata w … 2018 roku. Ciekawe który z moich tutejszych znajomych doczeka tej imprezy mieszkając cały czas w Katarze? Bo na pewno nie ja!

 

Etihad Airways - nowe malowanie z okazji F1 w AUH

 

Bollywódzki dramat – w moim mieszkaniu

Mam do opisania historię kryminalną. Krótka jest, wręcz banalna. Usiądźcie drogie dzieci. I słuchajcie.

Wracam ostatnio do domu po całym dniu spędzonym na plaży. Jest tuż przed północą. Pod moim budynkiem dwa samochody policyjne. Nietypowy widok w Katarze (tu prawie w ogóle policji się nie spotyka, a co dopiero pod własną klatką, w sile dwu land cruzerów!?!). Zły znak, myślę sobie, wdrapując się po schodach słyszę jakieś hałasy na klatce, mijam pierwsze piętro i nic. Najwyraźniej coś musi się dziać na moim drugim piętrze. Kolejny zły znak. Po chwili moim błękitnym oczom ukazuje się moja współlokatorka. Stoi w piżamie i rozmawia nerwowo z policjantem, czasem coś krzyczy. Z naszego mieszkania w sumie tez jakieś krzyki dochodzą. Oczywistym chyba jest, że od tego momentu stoję jak wryty. Po chwili, za plecami policjanta, współlokatorka M. informuje mnie, że nie mogę teraz wejść do mieszkania (przecież nawet nie zamierzam tam wchodzić!), bo wokół jest policja, która nie powinna się dowiedzieć, że my – mężczyzna i kobieta – mieszkamy pod jednym dachem. Nadmienia tylko, że jej chłopak właśnie wrócił z urlopu i coś mu odbiło, przystawiał jej nóż do gardła w oczekiwaniu na jej przyznanie się do rzekomej zdrady. Ja tymczasem po cichu wycofuję się z całego zamieszania, spędzam noc u znajomych. Taka historia.

Mi to się przytrafia! Na szczęście miałem ze sobą ręcznik plażowy itp., więc noc poza domem nie była aż takim problemem. W ostateczności mogłem też spać w samochodzie, ale byłoby chyba trochę za gorąco. A wszystko dlatego, że oficjalnie w Katarze dopuszczane jest mieszkanie kobiety i mężczyzny pod jednym dachem tylko w przypadku, gdy stanowią oni rodzinę (prawo z oczywistych względów powszechnie łamane – jakby coś to ja nic nie wiem). W celu uniknięcia dalszych problemów byłem zmuszony spędzić noc z dala od mojego pokoju.

Następnego dnia rano wróciłem do domu, wszystko na szczęście po staremu, prawie po staremu – współlokatorka M. akurat sprzątała rzeczy swojego już byłego lubego. Sprzątała, czyli w praktyce się ich pozbywała (mi się dostała w spadku ładowarka do telefonu, bo akurat tego dnia mi się zepsuła). A luby? Oczywiście siedzi w areszcie (prawdopodobnie na oddziale psychiatrycznym). Oczywiście czeka go deportacja. Żadnych praw na terenie Kataru już w tym momencie nie ma (nawet do swoich prywatnych rzeczy, włączając ładowarkę do telefonu!). Czy ktoś mógłby mi pomóc w skonfrontowaniu powyższego z wykładnią jakiejś konwencji praw człowieka itp.?

Jak widać historie kryminalne w Katarze są bardzo krótkie. Biedna ta moja współlokatorka, biedny jej były narzeczony. Może trochę za dużo filmów bollywódzkich się naoglądali? – tam zwykle chyba są szczęśliwe zakończenia?!?

Katarskie CO2

A jednak mamy się czym pochwalić. Mimo „tylko” trzeciego miejsca na świecie w kategorii PKB w przeliczeniu na głowę mieszkańca, Katar prowadzi w kategorii: emisja dwutlenku węgla per capita. Brawo! W ciągu ostatnich piętnastu lat, w związku z dynamicznym rozwojem gospodarczym, emisja tego gazu potroiła się!

Osobiście myślałem, że w tej kategorii zwycięzcą mógłby być Teheran (tamtejsze zatrute spalinami powietrze badałem wszak osobiście całkiem niedawno).

W każdym razie wysoki wynik naszego księstwa w tej regionalnej statystyce nie powinien nikogo dziwić – samochodów na ulicach coraz więcej, zwłaszcza tych z dużymi silnikami. Dodatkowo brakuje tu motywacji do redukcji ilości spalin, skoro benzyna jest tańsza nie tylko od barszczu, ale także od … wody!

Pozdrawiam. Bardzo gorąco pozdrawiam.

 

Dohowa codzienność uliczna

 

Oko w oko z … kataryzacją

Ledwo kilka dni temu napisałem jak wygląda kataryzacja w teorii, a tu proszę bardzo, kilka dni później miałem okazję zobaczyć to w praktyce. W życiu naszego działu pojawił się Katarczyk. Taki prawdziwy, w białym diszdaszu! Początkowo towarzyszyło temu niedowierzanie – trudno się dziwić, w końcu jest jedynym (być może nawet pierwszym w historii) Arabem na całym piętrze! Do tej pory przecież dominowali Hindusi (zresztą nadal dominują 🙂

Jego pojawieniu się towarzyszyło także wiele plotek, ponieważ nie został należycie nam przedstawiony (czytaj w ogóle nie był przedstawiony, po prostu z dnia na dzień zaczął przychodzić rano, wychodzić po południu). Tak jakbyśmy nie byli godni jego uwagi. Jednak co by nie mówić, wydaje się całkiem spoko, uśmiecha się, śmieje się  z „naszych” żartów, ale ogólnie jest dość bierny. Może to nasza wina i to my powinniśmy do niego zagadać? Sęk w tym, że większość się boi, w końcu to Katarczyk, nawet szefowie działu wyglądają na speszonych i dają mu straszne luzy. Założenie jest proste – prawdopodobnie znalazł się u nas a nie gdzie indziej po znajomości, a zatem ma kontakt do Prezia, a tego ostatniego należy się bać!

Wypadałoby jeszcze napisać co nasz Katarczyk u nas robi. Chyba niewiele – wystarczy, że przychodzi codziennie około 8.20 (czyli ponad godzinę po nas), wychodzi chwilę po 14 – godzinę przed nami. Siedzi przed swoim laptopem (dostał laptopa, wow!) przy biurku, które jest odizolowane od całej reszty tłumu (jak na Katarczyka przystało, czyli z jakąś taką godnością, czy cuś). Normalnie w kącie siedzi! Biedaczek! – ciekawe co on o tym myśli. Dziwnie jakoś.  A w sumie to – jak się dowiedzieliśmy – jest stażystą na programie menedżerskim. To QR ma taki program?  Najwyraźniej tylko dla Katarczyków. Chcą od razu zrobić z nich menedżerów. I dlatego sadzają ich w kącie. Powodzenia!

Autobusy nadal zaskakują

Jeśli już zdecydujesz się na przejażdżkę autobusem publicznym po Doha (zarówno z przymusu jak i w wyniku świadomego wyboru) bardzo prawdopodobne jest, że będziesz miał przyjemność zwiedzenia stacji paliw. Wdychanie oparów w cenie biletu (przez jakieś dziesięć minut, bo tyle średnio trwa tankowanie autobusu, czasem stoją w kolejce bo autobusów jest tak dużo!). Stacja jest po prostu autobusowi po drodze, więc czemu nie miałby skorzystać? A pasażerowie czekają w środku. Nic, że chcieliby dojechać gdzieś jak najprędzej. Nic, że autobusy mają wystarczająco pokręcone trasy, żeby zniechęcić do korzystania z nich każdego kogo stać na taksówkę.

Na załączonym obrazku uchwyciłem autobusy numer 102 i 104 (oczywiście z paksami na pokładzie!) na stacji Woqod pod moim domem. 

Autobusy

Kataryzacja

Pojęcie coraz popularniejsze, ale bynajmniej nie chodzi w nim o naturalizację przybyszów z zagranicy i nadawanie im obywatelstwa katarskiego (takie próby może i miały miejsce, np. w stosunku do piłkarzy grających w tzw. 🙂 lidze katarskiej, nie wykluczając Jacka Bąka!).

Kataryzacja jest próbą (podkreślam, próbą!) zwiększenia proporcji Katarczyków zatrudnionych w na terenie kraju. Lepiej późno niż wcale – nareszcie się obudzili z naftowo-gazowego snu i zauważyli potrzebę zrobienia coś ze swoim wolnym czasem.

Obecnie jest tak, że większość siły roboczej stanowią przyjezdni z zagranicy tacy jak ja. O odwróceniu tej proporcji w ogóle nie ma mowy, bo „lokalsi” stanowią ledwo 15% populacji – tu nie pomoże nawet fakt, ze wszystkie te rodziny są baaardzo wielodzietne. Cele procentowe mówią same za siebie – 50% na niewyspecjalizowanych stanowiskach w urzędach publicznych oraz 20% w sektorze prywatnym. Warto zauważyć, że przy obecnym tempie napływu nowych ekspatów utrzymanie udziału Katarczyków wśród ogółu zatrudnionych będzie sporym wyzwaniem, nie mówiąc już o jego podniesieniu.

Potrzeba zwiększenia zatrudnienia wśród autochtonów połączona ze zmniejszeniem zależności od zagranicznej siły roboczej wydaje się zrozumiała. Obawy i kontrowersje mogą się jednak pojawić gdyby wziąć pod uwagę, że firmy prywatne będą zmuszane do zatrudniania Katarczyków lub wręcz wymieniania ich z dotychczasowymi pracownikami. Obawy tym większe, że Katarczycy – podobnie jak inni arabowie – nie słyną ze zbytniej efektywności podczas pracy.

Jak szybko pomysł zostanie porzucony? Innymi słowy – jak szybko prywatne firmy znajdą sposób na obejście przepisu, który jest mądry w zamierzeniu, ale trudny do wykonania, a w wielu przypadkach również kosztowny dla firm?

Kataryzacja to kolejny program tego typu w regionie Zatoki Perskiej. Dużo wcześniej wprowadzono omanizację (już w 1988 roku!) oraz emiratyzację. Ta pierwsza podobno okazała się sporym sukcesem, ta druga w dużo mniejszym stopniu. Jak będzie z kataryzacją? – szczerze mówiąc nie jestem jedynym pesymistą w tej kwestii.