Cejlońska przygoda

Sri Lanka to jeden z najpopularniejszych dalekich kierunków wakacyjnych wśród Polaków. Potwierdzają to statystyki przewoźników lotniczych, a zwłaszcza linii bliskowschodnich, które jako jedne z niewielu oferują dogodne połączenia do Kolombo kilka razy dziennie. Również Rosjanie upodobali sobie tę wyspę w sposób szczególny. Turyści ze wschodu Europy w postaci grup zorganizowanych wydają się okupować całą wyspę, a to niestety nie wpływa zbyt dobrze na atmosferę zwiedzania (łatwo sobie wyobrazić dlaczego). Na szczęście ucieczka od tego nowobogackiego tłumu – z wyjątkiem najbardziej turystycznych atrakcji – nie była aż taka trudna. Przekonałem się, że podróżowanie w małej grupie na własną rękę najbardziej mi odpowiada.

Sri Lanka

Szczerze mówiąc, nie rozumiem Polaków, którzy wracają tam co roku (a wiem, że tacy są). Jest tyle innych (bardziej lub mniej) pięknych miejsc na świecie (w porównywalnej odległości od Polski i cenie), do których można by pojechać zamiast kolejnej wizyty na Sri Lance. Ale to tylko moja opinia. Skąd się wzięła? – o tym poniżej.

Moje doświadczenia podróżnicze oraz dość wygórowane oczekiwania przedwyjazdowe (głównie pod wpływem opowiadań dumnych Lankijczyków) sprawiły, że patrzyłem na Sri Lankę bardzo krytycznym okiem. To niewątpliwie piękny kraj, z bogatą historią, kulturą i wyjątkowym jedzeniem. Dużo częściej jednak dostrzegałem wady i one przesądziły o ostatecznej opinii.

Zabrakło mi przede wszystkim gościnności – tej szczerej, od serca, i nawet tej nieszczerej, kupowanej za pieniądze. To znaczy gościnne okazywały się niektóre jednostki, które spotykaliśmy na naszej drodze i były to niejednokrotnie wspaniałe momenty. Ogół miał nas jednak w nosie. Akceptuję fakt, że każdy biały turysta w Azji traktowany jest jak źródło łatwego dochodu, ale niech towarzyszy temu choćby nieszczery uśmiech i poczucie spełnienia. Zbyt dużo wymagam?

Ceny biletów wstępu do atrakcji turystycznych (nie licząc kosztów przejazdu) są na Sri Lance skandalicznie wysokie i – śmiem twierdzić – nieuzasadnione ekonomicznie 😉 20$, a czasem i 30$ od osoby za np. zobaczenie zniewolonych łańcuchami słoni kąpiących się w rzece to zdecydowana przesada (w Londynie czy Nowym Jorku trudno znaleźć atrakcję, do której bilety wstępu byłyby droższe od tego!). Do tego postawa niektórych restauratorów i hotelarzy pozostawiała wiele do życzenia (w dwóch z czterech hoteli próbowano nas mniej lub bardziej oszukać, m.in. zaprzeczając informacjom potwierdzonym w treści mejla, który do nas przysłali, a my przezornie wydrukowaliśmy!). Słowem – zabawa w kotka i myszkę, aż do znudzenia. Przedszkole jakieś. Mnie próbowali oszukać, mnie!?

Olbrzymia ilość czasu spędzona w podróży pomiędzy kolejnymi atrakcjami i hotelami (ze względu na fatalny stan dróg, bynajmniej nie ze względu na odległości) również miały wpływ na ogólne impresje z tego kraju.

Sri Lanka

Sri Lanka powoli wydobywa się ze stanu wojny, która ją niszczyła przez wiele lat. Turystyka rozwija się w bardzo szybkim tempie, liczba odwiedzających rośnie co roku o kilkanaście i więcej procent. Polepszająca się systematycznie infrastruktura każe patrzeć w przyszłość tego kraju optymistycznie. Moim zdaniem jednak, aby osiągnąć pełen sukces będą musieli polepszyć stosunek wartości do ceny i wyplenić „postawę przesadnie eksploatującą portfele przyjezdnych”.

Można łatwo domyślić się z powyższego, że Sri Lankę wrzucam do szuflady z kategorią „Nie będę żałować jeśli tam nie wrócę”. Nie wykluczam jednak, że w przyszłości zmienię zdanie.

Jedno doświadczenie ze Sri Lanki trafia także do kolekcji „bezcenne” – podróż lankijską koleją wzdłuż brzegu Oceanu Indyjskiego, z bryzą przenikającą wnętrze pociągu i kroplami wody z rozbijających się tuż pod nasypem fal. Na samo wspomnienie o tym chciałbym tam powrócić!

Zapraszam na relację foto na picasa.

Sri Lanka - krzew herbaty