Alkoholowi przemytnicy

Wieść gminna niesie, że władze portowe udaremniły przemyt 5000 butelek whisky Red Label. Alkohol ukryty był we wnętrzu granitowych bloków, które zostały nadane w Dubaju, z przeznaczeniem do Arabii Saudyjskiej.

Przemyt whisky do Arabii Saudyjskiej

Przemyt whisky do Arabii Saudyjskiej

Informacja ta pojawiła się w mailowym łańcuszku. Niestety nie udało mi sie jej zweryfikować – żadne gazety o tym nie wspomniały – czy to kwestia cenzury, czy jednak nie miało to miejsca? Trudno stwierdzić.

Wierzyć w to, czy nie? W sumie ludzi spragnionych alkoholu znajdzie się na świecie wszędzie. Zwłaszcza w Arabii. Swoją drogą słyszałem, że u naszych największych sąsiadów aż tak ciężko z alkoholem nie jest – osoby mieszkające na zamkniętych osiedlach z ekspatami po prostu alkohol pędzą na własną rękę. Oczywiście, że jest to zakazane, lecz policja ma prawo wjechać na osiedle tylko wtedy, gdy mieszkańcy zostaną poinformowani z wyprzedzeniem (oto idealny przykład stosowania zasady, że prawo ma być dla ludzi). Toż to normalnie lepsze rozwiązanie niż w Katarze. I o ile tańsze!

Niewybrednie o Katarze

Jest pewna strona internetowa o Katarze, ale jest zablokowana przez katarską cenzurę. Gdyby ktoś miał wolną chwilę to bardzo proszę – odnośnik zakamuflowałem, żeby mi przypadkiem własnego bloga nie zablokowali:

katar jest do dupy tudzież ssie kropka kom

(jakby ktoś się nie domyślił jest to tłumaczenie autorskie dwóch angielskich słów – rzeczownika i czasownika w trzeciej osobie – przy czym jedno z nich to qatar)

Gdyby jeszcze chciało wam się streścić czy jest na niej coś ciekawego to zachęcam, bo umieram z ciekawości, a sam nie miałem „okazji”.

I po raz już kolejny zadaję sobie pytanie. Co ja tu robię – w kraju, który zasłużył sobie na taką stronę i który poprzez jej blokowanie tę opinię tylko potwierdza?

Zagubieni. Zapomnieni. Emigranci ze Wschodu

O losie azjatyckich emigrantów na Bliskim Wschodzie pisałem już wiele razy. Do kolejnej refleksji na ten temat skłonił mnie kolejny film niejakiego Omara Khalify.

Emigranci z najbiedniejszych krajów Azji przybywają do Kataru i innych krajów Zatoki Perskiej zwabieni perspektywą (względnie) dobrze płatnej, stałej pracy. Rzeczywistość dla niektórych z nich niestety bywa brutalna – na lotnisku w Doha nikt na nich nie oczekuje. Prawdopodobnie pracodawca – którego nawet nie potrafią zidentyfikować – o nich zapomniał. Nie od dziś wiadomo, że dla wielu firm budowlanych nad Zatoka Perską pojedynczy człowiek to jedynie personifikacja liczby naturalnej „jeden”. Są pozostawieni sami sobie, bez jedzenia, pieniędzy, aż w końcu trafią pod opiekę własnej ambasady. Pozbawieni już iluzji, która pojawiła się w ich głowach po tym, jak nieodpowiedzialni ludzie dali im obietnicę lepszego życia. Powrót do kraju, z którego pochodzą nie rozwiązuje problemu – oni tu przyjechali w celu zarobienia na spłatę długu, który zaciągnęli, aby tu przyjechać. Żal serce ściska.

Brawo dla autora filmu za odwagę pokazaniu światu tego problemu!

Lost in Migration from Omar Khalifa on Vimeo.

Burj Khalifa czyli Burj Dubai

I znowu przychodzi mi pisać w temacie rzeczy bezcennych i kart płatniczych.

Burj Khalifa czyli Burj Dubai

Zwiedzanie – 30$

Koszt budowy – 1,5 mld $

Wsparcie od zamożniejszych sąsiadów z Abu Zabi – 10 mld $

Zmiana nazwy ikony Dubaju na Wieża Chalify – bezcenne!

Są rzeczy, których nawet twoja rodzina nie może kupić. Za całą resztę zapłaci Narodowy Bank Abu Zabi.

 

Otwarty kilkanaście dni temu najwyższy budynek świata, o którym głośno było już w fazie projektowej, znany i reklamowany dotąd (znaczy przez wiele lat!) jako Burj Dubai (Wieża Dubaju), został w ostatniej chwili przemianowany na Burj Khalifa (Wieża Chalify, z wdzięczności wobec prezydenta ZEA, szejka Chalify bin Zaida an-Nahajana). Fakt ten musiałem sprawdzić w kilku źródłach, zanim przestałem traktować tę wiadomość jako żart.

Mamy oto do czynienia ze szczytem absurdu, nawet jak na standardy obowiązujące nad Zatoką Perską. Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Trudno o lepszy przykład!

Relacja z otwarcia Burj Khalifa na blogu Ciekawej Świata. Polecam!

Wybierz Blog Roku 2009

Nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy, żeby zgłosić te wszystkie moje wypociny do konkursu na Blog Roku 2009. Kategoria: Podróże i szeroki świat. Cóż, trzeba dać sobie szansę, a szczęściu pomóc.

Aby przejść do kolejnego etapu konkursu, sam tej pomocy teraz od Ciebie właśnie potrzebuję.

Jeśli podoba Ci się Sky is NOT the limit to wyślij smsa, szczegóły tutaj. Masz czas do 21 stycznia.

Sam z zagranicy nie jestem w stanie wysłać ani jednego. To się nazywa gra fair! Dochód z smsów szczytny, więc bardzo proszę nie krępować zbytnio portfeli!

Blog biorący udział w konkursie Blog roku 2009

Bezcennie w 2009

Nowy rok to zwykle okazja do podsumowań. Ja też się skuszę, choć łatwo nie będzie. Bo jak niby podsumować rok, w czasie którego pokonało się dystans odpowiadający połowie drogi z Ziemi na Księżyc. Żeby tę trudność lepiej zobrazować dodam, że liczba bezcennych doświadczeń spowodowała, że zostałem zmuszony wprowadzić podział na podkategorie, za które nie zapłaci się: a) standardową, b) złotą, c) platynową Mastercard.

Kategoria złotej karty Mastercard - Oman

Rok dobrze się zaczął, bo całkowicie spontanicznie udało mi się pierwszy raz w życiu (!) zawitać do Londynu – miasta, w którym chyba każdy Polak w moim wieku bywał (najwyraźniej oprócz mnie). Potem nastała faza powrotów – po to przecież w tym szaleńczym tempie podróżuję, żeby właśnie przekonać się, czy warto w dane miejsce wrócić. Bangkok. Bali i Jawa – pierwszy bodajże w dorosłym życiu urlop z prawdziwego zdarzenia – od początku do końca. Wspinaczka na wulkan Bromo o świcie. Tego się nie zapomina.

Dalej narty w Alpach z przystankiem w Hong Kongu w celu spożycia lokalnych specjalności kulinarnych. Przed-przedostatni w historii koncert Tiny Turner, na który dojechałem utęsknionym rowerem – w końcu miało to miejsce w Holandii.

Wielbład na drodze. Bezcenne!

I ponownie z kategorii Wielkie Powroty: Stambuł i Paryż (salon w Le Bourget podpadający jednak w kategorię Dopiero pierwszy raz?!). Wreszcie triumfalny powrót do Omanu – w końcu celem wyprawy było jego podbicie. I się udało. W dobrym towarzystwie wszystko się udaje. Najnudniejsza droga świata wedle Lonely Planet. Wyprzedzanie policyjnej terenówki przy prędkości o 48 km/h większej niż dozwolona wpada do szuflady pt. Co bym dał, żeby to powtórzyć?

Odkrycie źródła Nilu i oko w oko z obżartymi lwiątkami, wino w masajskiej lepiance – Warto przeżyć taka chwilę. Następnie bardzo spontaniczna podróż na Tajwan (Poproszę o więcej urlopu żeby tam wrócić jak najszybciej). Przez Japonię (Wielkie powroty). Przy okazji pojawił się pomysł oblecenia świata dookoła w pięć dni – już sam fakt, że na to wpadłem, należy uznać za coś bezcennego. Wszystko przede mną!

Kategoria platynowej karty Mastercard - Jezioro Wiktorii w Ugandzie

A na deser? – Jemen. Nawet tam wszystko się udało. Spacer – w towarzystwie miejscowych przyjaciół – po najciemniejszych zaułkach stolicy państwa, w którym wedle doniesień rządzi Al Kaida. Platynowa Mastercard. Czego chcieć więcej?

Co w 2010 roku? Plan jest ambitny. Czy uda się pokonać drugą połowę drogi na Księżyc? Wyprawa dokoła świata w pięć dni na pewno w tym pomoże (aha, ja tak na poważnie! Kto mnie nie zna, niech śledzi bloga w oczekiwaniu na dowody – ta wycieczka też będzie spontaniczna!).

Nie zamierzam ścigać się sam ze sobą. To byłoby bez sensu (i coraz trudniejsze). Będę ścigał się z szefową – w końcu to ona – jak to szefowa – mnie do tego motywuje!

Na Nowy Rok – szczęśliwych powrotów i spontaniczności wszystkim życzę!

Weekend w Jemenie

Jemen zapiera dech w piersiach – dosłownie i w przenośni. Na wydolność płuc niewątpliwie wpływa położenie – ponad 2000 m n.p.m. (efekt zwielokrotniony w przypadku osoby żyjącej na co dzień na pustyni – ledwo 2 m n.p.m.) Przepiękna orientalna architektura, wszechobecne góry, różnorodność i unikalność lokalnej kuchni, atmosfera i zapachy na bazarach oraz – ponad wszystko – szaleni kierowcy nieprzestrzegający absolutnie żadnych zasad także nie pozostają bez wpływu na miarowość oddechu. A do tego wszystkiego ostrzeżenia przed zamachami terrorystycznymi.

Jemen - pałac imama niedaleko Sany

Nie ma co ukrywać, że Jemen to destynacja dla wytrwałych podróżników. Spotykając innego turystę po drodze można być prawie pewnym, że okaże się osobą równie pozytywnie zakręconą. Jest pomiędzy turystami w Jemenie jakaś niewypowiedziana więź.

Stolica Jemenu to jedno z najstarszych miast świata istniejących do dziś (obok Jerycha, Aleppo i Damaszku) – uważa się, że Sana została założona przez syna Noego! Stare miasto zostało wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO – piękno starej Sany trudno opisać słowami, użyję zatem słów z przewodnika Lonely Planet: to jedno z najpiękniejszych miast na Ziemi! Nic dziwnego zatem, że znajdują się śmiałkowie chcący ten kraj zwiedzić pomimo istniejących zagrożeń. Ja też się odważyłem i – jak widać – wróciłem cały i zdrowy. Teraz mogę z czystym sumieniem polecać – dwa dni w Sanie i najbliższych okolicach. Bezcenne.

Zapraszam na zdjęcia.

Jemen - stare miasto w Sanie