Wszystko mnie w kurza. Tego się spodziewałem, bo przydarza się to chyba każdemu w podobnych sytuacjach. A więc wkurzają mnie:
- Wszechogarniający kurz, smród spalin, smród innych ludzi (wcale nie chodzi o pot), hałas na ulicach i straszliwe korki (o rondach nawet nie wspomnę)
- Absolutny brak empatii na ulicach, każdy się wciska, ale innych nie wpuści.
- Kierowcy Hammerów z paszportem katarskim – pełen szpan i full lans – nie lubią ich Arabowie nawet z innych krajów.
- Czekanie w upale na taksówkę – czasem jadą puste, ale się nie zatrzymują, sic!, czasem jadą z pasażerami, więc też się nie zatrzymują (wczoraj po pracy ponad 30 minut, na szczęście po tym czasie przyjechał chociaż autobus)
- I niesamowite pierdoły w pięciogwiazdkowym ponoć biurze typu: woda zalegająca na podłodze w łazience (bo ktoś wcześniej używał prysznica zamiast papieru toaletowego – bez komentarza), permanentny brak papieru toaletowego i ręczników papierowych (częściej ich nie ma, niż są – to wcale nie jest klucz do zagadki z prysznicem i wodą na podłodze…), zacinające się drzwi do naszego openspace’a, zanikanie prądu w czasie pracy skutkujące nagłym wyłączaniem się wszystkich komputerów – w ostatnim tygodniu dwa razy! (jest jeden plus takich sytuacji – ludzie się nadzwyczaj integrują)
- Ponadto brak stołówki czy kantyny, gdzie można by zjeść jakąś smaczną zupkę w czasie przerwy na lunch (bo ile dni w miesiącu można jeść panini na drugie sniadanie, a muffina czekoladowego na lunch?)
Nie chce mi się już nawet wyliczać dalej.
Ehhh.
Kryzys podobno mija po 4 tygodniach. Jak wiecie, jestem baaardzo cierpliwym człowiekiem. Gdybym się jednak nie odezwał po tym czasie, to wezwijcie jakąś pomoc. Z góry dziękuję.
Z poważaniem,
wheyman