Wymiata normalnie. Aż trudno opisać to słowami. A zdjęć tym razem niestety przywiozłem bardzo niewiele….
Truli emejzing!
Znowu naj. Naj naj po prostu.
Najczystsze miasto w całym regionie. Jedno z najczystszych na świecie (porównywalne do miast szwajcarskich, czy Singapuru).
Najrozsądniej planowane inwestycje (drogi mają znakomite w porównaniu z Doha). Całkowity brak megalomanii obserwowanej w Dubaju, gdzie – nie wiadomo po co – buduje się najwyższe budynki na świecie. Maskat nie ma ani jednego drapacza chmur i nie planuje mieć – chyba jest z tego dumny.
Najmniej arogancji wśród lokalnych mieszkańców. Wynikająca z tego niezmiernie pokojowa atmosfera na drogach (nawet ja tylko po sześciu miesiącach spędzonych w Katarze jeżdżę gorzej niż mieszkańcy Omanu).
zdjęcie pożyczone
Najpiękniejsze położenie. Malownicze góry po jednej stronie (skaliste, w kolorze brunatno-czerownym?), wody Zatoki Omańskiej po drugiej, a między nimi miasto ciągnące się na przestrzeni około 50 km (prawie jak Trójmiasto, prawie…)
I ta zieleń. Najbardziej naturalne drzewa i trawa, jakie widziałem w ciągu ostatniego półrocza.
Do tego zadziwiająca architektura, pełna zdobień. Orient z moich wyobrażeń w pełnym tego słowa znaczeniu. To tutaj powinien kursować legendarny Orient Express (gdyby tylko mieli tutaj tory…)
Na pewno tam kiedyś wrócę, żeby zobaczyć więcej, ale już prywatnie, a nie służbowo. W końcu to tylko niecała godzina lotu stąd.
Przy okazji dodam, że jest to chyba jedna z bardziej luksusowych destynacji turystycznych na rynku polskim – 7-dniowa wycieczka z biurem podróży do tego raju na ziemi kosztuje bowiem – uwaga –
9 700 PLN. W cenie śniadania, ale obiady już niekoniecznie 😛
Spragnionym większej liczby obrazków tymczasowo polecam zdjęcia zrobione przez innych turystów, np. tutaj.