Po powrocie z kolejnego weekendowego wyjazdu dostaję wiadomość, której tytuł oznajmia: znaleziono pański paszport o numerze … Wysłane przez biuro na lotnisku. Zastanawiam się o co im chodzi. Pewnie spam jakiś! Jestem o krok od przeniesienia wiadomości do kosza, ale numer paszportu się zgadza, więc (niechętnie) zaczynam drążyć w pamięci.
Dzień wcześniej szukałem w domu karty pokładowej z ostatniego lotu, by zapisać statystyki, ale jej nie znalazłem. Niby nic dziwnego, skoro nie zdążyłem się w pełni rozpakować. Pamiętam, że karta pokładowa była w paszporcie (jak zawsze), więc skoro jej nie mogłem znaleźć to …
CHOLERA! ONI MAJĄ MÓJ PASZPORT!!!!
Oto jak przyzwyczajenie do wieloletniej rutyny może człowieka zgubić, i to wraz z paszportem! I nawet nie zauważy!
Czas na zmiany?
P.S. Jestem niezmiernie wdzięczny załodze z mojego rejsu i służbom lotniskowym, które skrzętnie wykonały swoje obowiązki i przekazały zgubę do biura rzeczy znalezionych.
P.S.2 O paszportach, akcencie i tożsamościowych dylematach pisałem niedawno.