Impreza na pustyni

Zadziwiające przeżycie. W czwartkowy (czyli weekendowy) wieczór niemal wszyscy bywalcy tutejszych stołecznych klubów nocnych postanowili pojechać na pustynię. Ja też.

Co zobaczyłem? Setki samochodów zaparkowanych w pozornie przypadkowym miejscu na środku pustyni. Scenę z kolorowymi światłami, stroboskopy.

 

Impreza na pustyni 07.06.2007 - Singing Dunes

Ponadto widziałem przyjaźnie nastawionych ludzi najróżniejszych kolorów skóry, w tym znajomych Polaków, których poznałem tydzień wcześniej na „miejskiej” imprezie. Już dawno nie widziałem tylu blondynek w jednym miejscu, łatwo więc zgadnąć, że impreza przyciągnęła głównie ludzi z ogólnie pojętego Zachodu.

Co słyszałem? Muzykę serwowaną przez specjalnie na tę okazję zaproszonych didżejów (podobno bardzo znanych, tia…). Czego nie usłyszałem? – śpiewu wydm – wszystko odbywało się w unikalnym miejscu, gdzie piaski podobno wydają jakieś dźwięki. Będę więc musiał tam kiedyś wrócić, żeby posłuchać o czym piaski będą chciały mi zaśpiewać. A może akurat będą chciały się poskarżyć na tysiące klubowiczów, którzy w zeszły czwartek zakłócili ich spokój i zostawili mnóstwo śmieci, które niemal od razu przykrył niczego nieświadomy piasek?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.