Truskawkowa ekstaza

Tak. Nie pomyliłem się. Truskawki. Na pustyni truskawki.

Szaleństwo. Totalne szaleństwo. Rozpusta.

Moja sytuacja finansowa w związku z kupnem samochodu mniej więcej się już ustabilizowała, tzn. mam z czego spłacać długi, a to oznacza, że mogłem sobie wreszcie pozwolić na kupienie truskawek. O koszcie lepiej nie wspominać, kolorze i smaku (lub ich braku) również nie będę opowiadać. Ważne, że były.

Truskawkowa rozpusta

Celebracja jednego małego pudełka truskawek trwała całe dwa dni. Pierwszego dnia delektowałem się na sucho, następnego dnia jednak musiałem wyjść do sklepu po śmietanę (jedyna, jaką znalazłem miała 30% tłuszczu, mhmhmmmm).

Czym tu się w ogóle podniecać? Otóż tym, że tegoroczny sezon truskawkowy mnie ominął, czego nie mogłem przeboleć. Musiałem więc to jak najprędzej nadrobić.

Jeszcze większa truskawkowa rozpusta

Takie małe przyjemności, a jak cieszą! Teraz mam w planach skosztowanie – wydawałoby się – tak przyziemnych owoców, jak porzeczki, jagody, agrest. Okazuje się, że na pustyni wszystko można kupić, ale o jakości i smaku można zapomnieć.

A w przyszłym roku po prostu wsiądę w samolot i przylecę. Na truskawki. Koniecznie kaszubskie. Po prostu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.