Safari. Na pustyni safari.

Dzień i noc. Land Cruisery, piach, duża prędkość… Prawdziwe wyzwanie dla błędnika, bo jazdę najlepiej można streścić słowami z „O co biega”: „Góra-dół-góra-dół-góra-dół”.

Około 40 km od Doha droga asfaltowa się kończy, zaczynają się piaski. Jest to moment, kiedy wszystkie czterokołowce się zatrzymują i spuszczają powietrze z kół (tylko trochę, nie całe powietrze…). Potem już tylko wydmy przed nami.

safari

Generalnie są utarte szlaki, którymi porusza się większość terenówek, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zjechać na bok i sprawdzić swoje umiejętności prowadzenia Land Cruisera w niewiadomo jak głębokim piasku. Gdzie się nie spojrzy – wszędzie ślady opon. I śmieci – schorzenie Kataru i prawdopodobnie innych państw regionu. Śmieci na pustyni, wyrzucane przez szybę z pędzącego samochodu (pisałem już o tym przy okazji imprezy na pustyni ). Szkoda słów.

Dojechaliśmy na samo południe kraju, widzieliśmy tzw. Inland Sea (morze wewnątrz pustyni, prawie jak jezioro Łebsko), które tworzy naturalną granicę z Arabią Saudyjską i Zjednoczonymi Emiratami.

Potem już tylko wizyta na farmie wielbłądów należącej do rodziny Emira. Niezapomniany zachód słońca na tle wydm.

Farma wielbladow Emira

Wieczór i noc spędzone w obozie złożonym z kilku olbrzymich namiotów, tuż nad brzegiem Zatoki. Barbecue, muzyka arabska, szisza, noc pod gwiazdami na śpiworach. Dwie godziny snu, pobudka przed wschodem słońca, przez kolejną godzinę oczekiwanie na słońce (oczywiście źle oszacowaliśmy czas, ale warto było czekać).

Obozowisko nad brzegiem Zatoki

Potem już tylko śniadanie – jajecznica z papryczkami chili oraz pasta z jakiejś fasoli – z jeszcze większą ilością chili. Przyrządzone przez pracowników obozowiska – z pochodzenia Nepalczycy – więc wszystko jasne.

Na koniec droga powrotna przez wydmy do Doha.

Jak wygląda safari na pustyni w Katarze? Niezapomniane przeżycia, dobra okazja do zrobienia kilku (chyba) fajnych fotek (więcej tu). Wycieczka obowiązkowa dla każdego, kto przyjeżdża do Kataru mającego 350 rijali w kieszeni. Jakby ktoś miał mnie tu odwiedzić, to już wiadomo, jaki jest jeden z punktów programu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.