Znowu coś nareszcie!
Taka prawdziwa burza piaskowa, którą znałem dotąd tylko ze zdjęć. Te wcześniejsze z okresu wakacji to nic w porównaniu z tym, co zobaczyłem dziś. A raczej z tym, czego nie zobaczyłem. No właśnie.
Ciekawe uczucie, gdy się wstaje o szóstej rano, odsłania firany i oczom zaspanego nie ma co ukrywać człowieka ukazuje się obraz wprawiający w konsternację. Słońce już wzeszło czy jeszcze się ociąga? A może to moskitiera na moim oknie tak tłumi (wyszarza?) widok za oknem? Po wyjściu z domu nie miałem już wątpliwości. To burza piaskowa. Wszystko staje się jasne, gdy sobie przypomnę, że prognoza pogody podpowiadała, że ma być „ponuro”. I było. Oto dowody:
Taki miałem widok z biura na lotnisko przedwczoraj rano:
Gdy burzy nie ma widać trochę więcej:
A tak wygląda samochód po burzy piaskowej:
I jeszcze chłodniej się zrobiło. Wręcz nie do wytrzymania, przenikliwe zimno. W nocy temperatura spadła do 10 stopni, odczuwalnie 7 stopni. Silny wiatr, podobny do wiatru polarnego w Polsce, wilgotno, bo oprócz piachu w powietrzu wisiała mgła. Z tą jednak różnicą, że to „powietrze polarnomorskie” w Katarze wcale nie jest świeże – wręcz odwrotnie, czuć kurz w nosie i gardle.
Zadyma trwała kilkanaście godzin. Ciekawe kiedy znowu nas nawiedzi. Na szczęście lotniska tym razem nie sparaliżowało, więc przynajmniej o żadnej zadymie w biurze nie można mówić.