Mieszkaniowe historie powracają. Z hukiem wręcz.
Za dobrze (i za tanio 🙂 mi się chyba mieszkało na dotychczasowym miejscu, przyszedł więc czas na wyprowadzkę. Przymusową oczywiście. Tak to już w Doha jest, że wielu rzeczy można być pewnym, ale jeśli chodzi o mieszkanie to niekoniecznie. Firma będąca właścicielem mieszkania postanowiła wypowiedzieć umowę wynajmu nam i innym w naszym budynku. Oficjalny powód? Będą tu od początku lutego, zamiast wynajmować obcym, kwaterować swoich pracowników. Dali nam dwa tygodnie. Mało to czasu, i dużo zarazem …
Znalezienie czegoś zastępczego tym razem było koszmarem, który trwał półtora tygodnia. Poprzednim razem przynajmniej ogłoszeń było względne mnóstwo, ale jak się dzwoniło to były już nieaktualne. Tym razem nie było wręcz dokąd dzwonić. W czasie poszukiwań obejrzałem różne pokoje, ale do dziś nie potrafię uwierzyć, że pokazywano mi do wynajęcia rząd murowanych baraków wzdłuż rzędu luksusowych willi. Baraki miały drzwi wejściowe bezpośrednio na podwórko (willi), z przylegającą łazienką, nieumeblowane, przeznaczone z pewnością dla służących. Co więcej, były w stanie bardzo surowym – w trakcie mojego oglądania jacyś panowie właśnie kładli kafelki na podłogę. Jednocześnie właściciel zapewniał, że za trzy dni wszystko będzie gotowe (jjjasne!). Cena? 2500 rijali za pokój ok. 15-metrowy i 3500 rijali (czyli równo 1000 dolarów!!!) za pokój25-metrowy. Oszaleli.
Jedno się nie zmieniło od moich ostatnich poszukiwań w sierpniu – ogłoszenia miały znowu dziwne ograniczenia: tylko rodziny filipińskie z jednym dzieckiem, Hindusi z południa, wszelcy muzułmanie z wykluczeniem Egipcjan i Hindusów z Kerali (tym razem też nie żartuje!), i wiele innych. Znowu oszaleli! Na szczęście ja nie oszalałem.
W końcu się udało. Na równo dwa dni przed tym, jak perspektywa przeprowadzki pod most miała się urzeczywistnić (jaki most!?, tu nie ma mostów!!!). Jutro, po raz trzeci od przyjazdu do Doha osiem miesięcy temu, będę pakował walizki. I po raz czwarty będę je rozpakowywał (ilość dobytku się za każdym razem podwaja). Będę mieszkał z Hiszpanką, Hinduską z Tajlandii i Australijczykiem. Fajna mieszanka, trzy kontynenty i jeden subkontynent, zobaczymy co z tego wyjdzie.