Jeden z moich byłych współlokatorów, z pochodzenia Jordańczyk, zaczął mi się żalić, że mi zazdrości. Zazdrości tego, że jestem z Europy. Po pierwsze, takim jak ja lepiej płacą – w Katarze i prawdopodobnie wszędzie indziej na świecie też. Drugi argument – jesteśmy lepiej wykształceni, lepiej wychowani, bardziej niezależni od innych ludzi, włączając własnych rodziców. Europejczycy są według niego w ogóle lepiej przygotowani do życia i w związku z tym żyje im się przyjemniej. Stwierdzenie to mnie dosyć zaskoczyło, ale zgodnie z jego prośbą nie traktowałem tego jako zarzutu do mojej osoby. On bowiem – jako Arab – bez ogródek narzekał na … świat arabski.
Zacząłem drążyć temat. No bo jak można narzekać na wykształcenie, skoro taka Jordania do biednych krajów nie należy i edukację po prostu musi mieć na porównywalnym poziomie? – podobnie jak większość krajów arabskich zresztą. Zarobki? Owszem wyższe w Katarze dla Europejczyków, ale przecież czymś ich trzeba zachęcać do przyjazdu na pustynię (Arabów zachęcać pensją tak bardzo nie trzeba – sami przyjeżdżają). Powodów do frustracji wymieniał więcej. Wśród nich znalazła się oczywiście kwestia konieczności akceptacji decyzji własnej rodziny w sprawach, które młodzi Europejczycy rzekomo podejmują samodzielnie (studia, praca, małżeństwo, mieszkanie, itd.). Ewentualny brak wymuszonej uległości może się wszak zakończyć ostracyzmem rodzinnym. Próbowałem go przekonać, że wszyscy mamy równe szanse, i że los człowieka zależy w największym stopniu od niego samego. Zasugerowałem, że jeśli całej tej sytuacji już nie może wytrzymać to jedynym rozwiązaniem, które mi przyszło na myśl to po prostu „róbta co chceta”. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że to przerastało jego siły.
Na koniec na szczęście wyjaśniło się, jakie jest źródło tych wszystkich frustracji – w istocie jest ono banalne. Jordańczyk zazdrościł mi, że mam taki mały skromny samochód, a konkretniej o to, że … mam odwagę się w nim pokazywać. On siebie w takim nie widzi, bo co powiedzieliby jego znajomi, a co dopiero rodzina!? (przy okazji – pamiętacie serial „Co ludzie powiedzą? – no właśnie, oni tam jeździli volvo – rozgruchotanym chyba…) W istocie porażający powód do zazdrości. Widzi siebie natomiast w mercedesie – problem jednak w tym, że go na mercedesa nie stać. Nie stać go, bo mało zarabia, w każdym razie rzekomo mniej niż ja. Mniej zarabia, bo nie jest Europejczykiem. Obniżenie oczekiwań co do samochodu itp. nie wchodziło w grę, a takie właśnie rozwiązanie odważyłem się zaproponować na – jak się okazało – wszystkie wyżej wymienione frustracje.
Dziwną mentalność niektórzy mają. Mój rozmówca stwierdził, że takie podejście jest charakterystyczne dla wszystkich Arabów. Na szczęście nie wszyscy Arabowie których do tej pory spotkałem to potwierdzają.