Kupować samochód w Katarze

Nawet nie wyobrażacie sobie co musiałem zrobić, żeby kupić ten samochód. W Katarze bowiem nie wystarczy mieć pieniądze – wręcz odwrotnie – wcale nie są one do tego potrzebne. Zgoda pracodawcy na posiadanie przeze mnie samochodu, zgoda pracodawcy na zaciągnięcie kredytu, zgoda pracodawcy na wydanie katarskiego prawa jazdy. Co jeszcze?! Zdążyłem się zaprzyjaźnić z paniami z działu ‘Government Services’ – tak, jest taki dział w mojej megafirmie – panie te w imieniu firmy wydają zgody na absolutnie wszystko, włącznie z tzw. ‘exit permit’ – zgodą na opuszczenie kraju np. na weekend. Ale nie o tym, nie o tym.

Miałem nadzieję na kupno tego samochodu na kredyt. Niestety mogłem to zrobić tylko w moim banku – wydanie kolejnej zgody na inny bank zajęłoby znowu mnóstwo czasu, a tego nam najbardziej brakowało, bo dotychczasowy właściciel musiał opuścić Katar jak najszybciej.

Agentka mojego banku (oryginalnie Filipiny) owszem pofatygowała się na spotkanie nawet do mnie do biura, ale dotarła do niego całe 27 godzin po umówionej godzinie. W międzyczasie przekładała spotkanie kilkakrotnie – bez ogródek przyznała, że miała ważne spotkania (ważniejsze ode mnie ….) – m.in. właśnie podpisała kontrakt z jakąś firmą na otwarcie kilkuset kont bankowych. Co mnie to kurna obchodzi? Jak raz przy pierwszym spotkaniu ma mnie gdzieś, to przy kolejnych nie powinno być lepiej. Zdecydowałem się współpracować z drugą (znowu chyba Filipiny), która zapowiadała się lepiej. Było jeszcze gorzej. Absolutna beztroska jej i kilku innych pracowników, w tym menedżerów, których dzięki znajomościom wciągnął w naszą pilną sprawę właściciel – Hindus. Generalnie bank robił wszystko, aby opóźnić przyznanie kredytu. Zaskakuje całkowity brak procedur – o tym, jakie dokumenty będą potrzebne informowali nas na bieżąco, durś (tfu, znaczy cały czas) zmieniali zdanie jakie dokumenty mamy przygotować. Pominę fakt, że główna osoba kontaktowa wkrótce po tym gdy prosiła mnie o oddzwonienie za pięć minut, wyłączała swój telefon na całą resztę dnia. Brak profesjonalizmu w każdym calu. Horror trwał przez dziesięć dni.

Na szczęście znaleźliśmy wyjście z sytuacji i udało się bez pomocy banku. Ciekawe kiedy się zorientują, że przestaliśmy do nich wydzwaniać w naszej bardzo pilnej sprawie. I czy kiedykolwiek.

W całym zamieszaniu zaprzyjaźniłem się z właścicielem, który przeprowadził się do Bahrajnu. Będę miał gdzie się zatrzymać jak się tam kiedyś wybiorę (pewnie za miesiąc lub dwa…)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »